Mało mnie w domu. Kładę się spać i za chwilę wstaję. Biegnę. W pracy, w domu, na stadionie. Próbuję jakoś ogarnąć natłok spraw...
Spotkania, wyjazdy. Precyzyjnie wykrawam czas dla siebie - czas na chwilę ciszy, skupienia, postój, oddech, zastanowienie się nad sobą. Na szczęście jest też czas na radość. Drobne puzzle, które powoli tworzą obrazy, układają się w całość, nabierają sensu z perspektywy czasu. Trafiam do niespodziewanych miejsc, słucham, poznaję, uczę się. Próbuję zrozumieć. Nowe wyzwania, zadania, obowiązki, pomysły.
Dziś szkolenie z wolontariatu. Po drodze w strugach deszczu nadrobiłam zaległości w odsłuchiwaniu prezentów urodzinowych i ostatnich zakupów płytowych - koncert niedługo, wypada się osłuchać. Na szkoleniu mnóstwo inspiracji - moje serce zaczęło pląsać salsę! Poderwało mnie. Potem wzruszający film pt. "Drodzy dwudziestoletni". Seniorzy wspominają siebie w wieku 20-stu lat i kierują słowa do siebie z dawnych lat. Cenne wskazówki na życie każdego z nas. Jeszcze spacer w skafandrze starości, który jest bardzo ciężki i nie da się w nim nie szurać nogami. I symulator choroby Parkinsona. Mając go na sobie, złożenie podpisu czy przesypanie ziaren kawy z kubka do kubka staje się wyzwaniem...
Zużyłam się emocjonalnie.
poniedziałek, 3 października 2016
Dokąd
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz