czwartek, 20 października 2016

Mówię mu, że nie mam czasu

Biegłam, pędziłam, zapomniałam o sobie…
Zaczęło się niewinnie. Od bólu gardła. Odwiedziłam znajomą, właścicielkę kawiarenki. Opowiadam, że się niewyraźnie czuję i jaka zabiegana jestem. A ona do mnie:
 - I co mu pani powiedziała, temu przeziębieniu? Żeby przyszło za dwa tygodnie, bo teraz jest pani zajęta?

Można tak powiedzieć. Ostatnie dni w pracy były drogą przez mękę - liche lekcje, ściganie młodzieży na próby, próby na stojąco, w hałasie albo w ciszy, ale na korytarzu, sterty zaległych prac, telefony, wiadomości, ciągła presja. Nie lubię tak, bo nie ma miejsca na improwizację, która daje luz. Nie lubię oficjalnych sytuacji, łatwo popełnić gafę. A tu na głowie raczej oficjalna uroczystość. Nie lubię robić czegoś, czego nie czuję. Ale - obowiązki służbowe.
To jeszcze poszłam biegać, no bo przecież jak mnie zaraza rozłoży, to sobie nie pobiegam… Nie pomogło. 

W sobotę dostałam wspaniałą wiadomość, a potem pojechałam na wyczekany koncert TGD. Tego właśnie potrzebowałam, takiej mocy i energii płynącej z uwielbienia. Powoli kończy się Rok Miłosierdzia, a dla mnie to jest rok uwielbienia… Tak sobie pośpiewałam na koncercie, że prawie straciłam głos. A jak nie mówię, to nie pracuję.

Siedzę więc w domu, powiedzmy, że się wysypiam, szydełkuję, oglądam zaległe filmy, czytam książki poodkładane na później, słucham świadectw z końca internetów i kuruję się wszystkimi dostępnymi sposobami. Naprawdę wszystkimi! Zatrzymałam się na bańkach.
 
 

piątek, 14 października 2016

Pani Profesor

Początek tygodnia to deszcz, wiatr, ołowiane chmury sunące po niebie, szczelnie broniące dostępu słonecznych promieni. Brakowało mi słońca. Jesień spóźnia się ze swoimi kolorami; liście nieśmiało zapalają się złotem i czerwienią. Dziś wytęskniony wolny dzień - słoneczny, cieplejszy od poprzednich, piękny. Wystawa klocków Lego - zwiedzanie i wspólne budowanie. Dzieci od razu wiedzą, co zbudować z klocków. Zastanawiałam się dłuższą chwilę, niczego nie widziałam oczyma wyobraźni. Wiedziałam tylko, ze musi to być coś kolorowego - zielone, żółte, pomarańczowe, czerwone. Kolor nadziei i kolory dodające energii.

Dziś Dzień Nauczyciela. Wspominałam ostatnio moją Panią Profesor od seminarium z dramatu angielskiego. Prof. Janicka - Świderska: niesamowita charyzma skupiona w drobnej osóbce, mocno posuniętej w latach. Onieśmielała nas swoją ogromną wiedzą, oczytaniem, swobodą w wyszukiwaniu wątków. Oddana studentom, energiczna, z pasją opowiadała na wykładach o średniowiecznych misteriach - pierwszych inscenizacjach teatralnych o charakterze ewangelizacyjnym. Niestety połowa studentów z mojego roku śmiała się z niej, bo demonstrowała na wykładach śpiew mnichów angielskich, traktując to bardzo poważnie. Pod jej opieką napisałam pierwszą  w życiu sztukę teatralną. Na tyle spodobała się jej, że postanowiła ją wyreżyserować. Tak, miałam premierę w Centrum Inicjatyw Artystycznych w Łodzi i recenzję w Wyborczej. Dzięki Pani Profesor. Po 10 latach (że też nikt tego nie zaktualizował;) nadal tytuł mojej sztuki widnieje na stronie filologii angielskiej w zakładce katedry dramatu brytyjskiego.  Byłam kiedyś w domu Pani Profesor na herbatce. Zastanawiam się, jak się miewa… A może by tak do niej zadzwonić?

Te wspomnienia pociągnęły za sobą refleksję nad moją pracą. Ile jestem w stanie zostawić po sobie? Co z moich lekcji zapamiętają moi uczniowie? Spędzam z nimi większość mojego czasu. Henry Adams powiedział, że  nauczyciel na wpływ na wieczność. Nigdy nie może stwierdzić, gdzie kończy się jego wpływ. Czy mam wpływ?

W ostatnich dniach często pytano mnie, skąd mam tyle siły i energii? To znaczy, ze reszta nie ma…? Myślałam naiwnie, że każdy tak ma. Znowu mam inaczej niż ogół. “Że ci się chce…” - no chce mi się. Pomysły to impulsy do działania. To one dodają skrzydeł. Jeśli widzisz sens przedsięwzięcia, wtedy chce ci się coś zrobić. Ale czasami się przerzucam, za dużo chcę, trudno mi się zatrzymać, kiedy nabiorę rozpędu. Dopiero potem zaczynam wątpić, czy to ma sens.  Reakcje ludzi sprowadzają mnie na ziemię.Tyle jest niezrozumienia dla inności. Oryginalność się chowa i pozostaje w ukryciu. Potrzeba siły i odwagi, żeby bronić siebie i swoich wartości. Jeżdżenie na zloty miłośników średniowiecza jest normalne, spotkania wspólnoty już nie… 




wtorek, 4 października 2016

Oddech

Siedzę w parku. Wiatr rozczochrał moje włosy, słońce oślepia, ogrzewa moje policzki. Musiałam złapać oddech.
Dopiero wtorek, a zadań przybywa lawinowo. Telefon dzwoni, trzeba jeszcze to i tamto... A wiatr wieje tam, gdzie chce. Orzeźwia chłodem, koi szumem wśród konarów drzew.

poniedziałek, 3 października 2016

Dokąd

Mało mnie w domu. Kładę się spać i za chwilę wstaję. Biegnę. W pracy, w domu, na stadionie. Próbuję jakoś ogarnąć natłok spraw...
Spotkania, wyjazdy. Precyzyjnie wykrawam czas dla siebie - czas na chwilę ciszy, skupienia, postój, oddech, zastanowienie się nad sobą. Na szczęście jest też czas na radość. Drobne puzzle, które powoli tworzą obrazy, układają się w całość, nabierają sensu z perspektywy czasu. Trafiam do niespodziewanych miejsc, słucham, poznaję, uczę się. Próbuję zrozumieć. Nowe wyzwania, zadania, obowiązki, pomysły.
Dziś szkolenie z wolontariatu. Po drodze w strugach deszczu nadrobiłam zaległości w odsłuchiwaniu prezentów urodzinowych i ostatnich zakupów płytowych - koncert niedługo, wypada się osłuchać. Na szkoleniu mnóstwo inspiracji - moje serce zaczęło pląsać salsę! Poderwało mnie. Potem wzruszający film pt. "Drodzy dwudziestoletni". Seniorzy wspominają siebie w wieku 20-stu lat i kierują słowa do siebie z dawnych lat. Cenne wskazówki na życie każdego z nas. Jeszcze spacer w skafandrze starości, który jest bardzo ciężki i nie da się w nim nie szurać nogami. I symulator choroby Parkinsona. Mając go na sobie, złożenie podpisu czy przesypanie ziaren kawy z kubka do kubka staje się wyzwaniem...
Zużyłam się emocjonalnie.