niedziela, 5 listopada 2017

Luźne myśli o radości

Nic tak nie uskrzydla, jak przygotowanie niespodzianki dla kogoś bliskiego, bo radość się mnoży, kiedy się ją dzieli z innymi.
Dziś. Słoneczny dzień. Nie można zmarnować takiej pogody siedząc w domu. Mam obawy przed samodzielnymi wycieczkami do lasu, więc postanowiłam zabrać kogoś ze sobą. Jesienne liście, słońce, wieża w lesie, śpiwór do siedzenia, kawa w termosie, dwa kubki, dwie Princessy Zebry. Tyle mogłam dla niej zrobić. Pozwolić wygadać się. Byłyśmy tam 3 godziny… Zostawiła obiad na gazie.
Wczoraj w drodze wspólnotowo oglądaliśmy wschód księżyca o brudnoróżowej tarczy na tle granatowego wieczornego nieba, przesłoniętego smugami mgieł. Piękny widok. W aucie zapadła cisza i kontemplowaliśmy tajemniczość tego widoku. Tło dla naszego podstępu.
Czytam ostatnio “Krąg biblijny” R. Brandstaettera. Krótkie teksty zebrane w małej ksiażeczce, wydanej pół wieku temu. Druk przebijający przez pożółkłe kartki. Na drugiej stronie można wyczuć pod palcami zgrubienia liter z poprzedniej strony. Mikronierówności na porowatym papierze. Dawno nie miałam w rękach tak starej książki.
Każdy z nas tęskni za bliskością. Nosimy w sobie potrzebę bycia zauważonym i obrobiny miejsca w cudzej pamięci. Potrzebujemy ciepłego słowa, uśmiechu, świadomości, że nie jesteśmy tu sami. Że przynależymy, że ktoś nas rozumie, myśli podobnie. Że jak nic nie idzie, to mamy komu się wyżalić, przytulić. Każdy z nas potrzebuje czasem usłyszeć: dobrze, że jesteś.
Uczę się wdzięczności za ludzi wokół mnie. Blisko i daleko. Metr ode mnie i tysiące kilometrów ode mnie.

Brak komentarzy: