czwartek, 28 lipca 2016

W drodze

Wracam. Po 15.00 dojeżdżaliśmy od południa do Krakowa. Pomyliliśmy zjazdy. Następny zjazd był do Łagiewnik - św. Faustyna mrugnęła do nas porozumiewawczo? Na szczęście szybko odnaleźliśmy drogę. Potem autostrada i dalej na północ. Jutro rozmowa w kuratorium, dlatego zostawiłam na jeden dzień Światowe Dni Młodzieży, wspólnotę i przyjaciół, dzięki którym te dni są niesamowitym przeżyciem i doświadczeniem wspólnej modlitwy. Otaczają mnie serdecznością i ciepłem. To wspaniałe uczucie, móc dzielić swoją radość z innymi. Radość w samotności nie smakuje tak samo.
Smutno mi. Już za nimi tęsknię. Moje myśli są na Błoniach.
Nie pisałam jeszcze, jak to się stało, że odwiedziłam i Irlandię, Włocławek, Świnice i Kraków. Miesiąc temu żyłam w niepewności, dręczona pragnieniem serca, aby wyruszyć w podróż, i jednoczesnym brakiem informacji na temat terminu kuratoryjnej rozmowy. Pomogła mi św. Rita, orędowniczka w sprawach beznadziejnych. Po dwóch dniach znałam już termin, kupiłam bilety, zaplanowałam pozostałe wyjazdy. Pozostała jeszcze kwestia zaplanowania powrotu z Krakowa na rozmowę. Dobry Bóg wie, co robi. Cała rodzina, bliska i dalsza zaangażowała się, aby plan się powiódł. Dziękuję Mu za nich wszystkich! Brat poprosił szefa, żeby mógł przez kilka dni pracować zdalnie. Tylko w ten sposób mógł zająć się psem rodziców, kiedy ci pojechali z B. odebrać mnie z Krakowa. Przy okazji odwiedziliśmy kuzynkę spod Krakowa. Plan doskonały! Czekam na to, co ma nadejść. Spodziewam się, że będzie to coś ważnego, skoro muszę pokonać ponad 800 km. Czekam z radością i wdzięcznością, a nie tak jak zawsze, w napięciu i frustracji.

Brak komentarzy: