Marzec. Już.
Zaczęło się od bólu ucha. Latanie po lekarzach. Potem ból oka. Potem długi dzień, a na koniec potłukłam... samochód i jajko.
A dziś był koncert.
Kiedyś jeździłam na koncerty, nauczywszy się uprzednio wszystkich pieśni, rozróżniając je po pierwszych dzwiękach, frazach i tytułach. Z miłością i oddaniem. Może dwa razy złamałam ten schemat. To chyba znak czasów i ogólna zmiana podejścia do życia, ale ostatnio coraz częściej chodzę na koncerty artystów, ktorych nie słucham. Idę, żeby ich poznać i sprawdzić, czy warto kontynuować znajomość. Dziś widziałam Korteza. Nie bardzo chciałam pójść, Kamila mnie namówiła. Bałam się nadmiernego sponiewierania emocjonalnego, sądząc po kilku utworach zasłyszanych w radiu.
Nie tylko ja postawiłam dziś na odzieżowy luz, artysta również. Z utworu na utwór przybywało muzyków, dźwięków i iluminacji, a ja wkręcałam się coraz bardziej. Ostatecznie wyszłam z płytą, zdjęciem i autografem. Mój pierwszy zdobyty autograf... Kiedyś musi być ten pierwszy raz.
sobota, 5 marca 2016
Pierwszy raz
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz