środa, 29 czerwca 2016

Ufaj

Mętlik w głowie mam.
Termin egzaminu nieznany, urzędnicy zasłaniają się procedurami. Inne terminy gonią. Albo zaryzykuję, albo będę sobie pluła potem w twarz, że ominęła mnie kolejna okazja.
Zaryzykowałam podwójnie. Bilety zabukowane, mimo że w tym samym czasie może będę musiała być z powrotem na miejscu. Szaleństwo!
Niepewność wysysa ze mnie energię, pozbawia pędu. Opadam z sił i myśli kotłują mi się w głowie. Nie mam siły ufać.
Przeczytałam dzisiaj takie zdanie: "Dawniej byłam osobą nadmiernie kontrolującą." Są to słowa Glennis Siverson, przytoczone w książce Nicka Vujicic'a "Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń!" To zdanie jest o mnie sprzed paru lat. Czasami stara JA wraca do mnie i próbuje kontrolować rzeczywistość. Istna walka z wiatrakami... Walczy, siłuje się, miota i pożera energię.
Modliłam się z nadzieją, że coś się wyjaśni, że uspokoję się nową wiadomością. A tu nic. Cisza.
Mam nic nie wiedzieć i zaufać. Tu mnie Boże masz. Wiesz, że w cierpliwości jestem kiepska. Widzę, że chcesz, żebym zaufała, a Ty się zajmiesz resztą. A będzie to najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji, bo Ty wiesz, czego mi teraz potrzeba. Mam czekać z pokorą, bo moje ludzkie możliwości się skończyły. A może masz dla mnie niespodziankę stulecia?

sobota, 25 czerwca 2016

Jak tam jest?

Jesteś już na miejscu? Jak tam jest? Byłaś już taka zmęczona... Nawet niebo za Tobą płakało, cały dzień płakało. I kiedy ostatni raz złapałam Cię za rękę, była chłodna, jakbyś trochę zmarzła w czasie drzemki. Te maki są dla Ciebie. Pamiętam jak razem szukałyśmy konwalii, żebym mogła zabrać ze sobą bukiecik do akademika...
Do zobaczenia. Za jakiś czas.

środa, 15 czerwca 2016

5.

Jak ten czas leci... Jeszcze niedawno byłeś taki maleńki, dziś z trudem Cię dźwigam. Jesteś coraz wyższy i coraz silniejszy. Mimo to jesteś delikatny i wrażliwy. Zatrzymujesz się nad powojem ukrytym w trawie i gonisz wiewiórki w parku, żeby się z nimi przywitać. Skaczesz po kałużach, dopóki kalosze nie nabiorą wody. Pędzisz na hulajnodze. W skupieniu budujesz z klocków. Kiedy się cieszysz, podskakujesz i machasz rękami, niczym motyl skrzydłami.
Codziennie się Ciebie uczę, czasem mam wrażenie, że nie nadążam za Tobą... Kiedy mówię Ci, że Cię kocham, mówisz: "Wiem, jus mi to mówiłaś." Cieszę się, że Cię mam. Kim byłabym bez Ciebie?

wtorek, 14 czerwca 2016

Kto śpiewa

Muzyka zawsze była dla mnie ważna. Jest dopełnieniem codzienności. Kiedyś miałam pokaźną kolekcję kaset, potem płyt. Słuchałam, grałam, śpiewałam. Muzyczna pasja połaczyła mnie z pierwszą miłością... Muzyka sprawiła, że zapragnęłam rozumieć słowa śpiewane przez idoli. Ogromna ciekawość i głód znaczeń. I tak, w telegraficznym skrócie, wylądowałam na anglistyce, na specjalizacji tlumaczeniowej. Takie mam skrzywienie, że słuchając piosenek z radia, od razu "rozbieram" je na części pierwsze. Jeśli tekst mnie dotknie, utwór jest mój.
Pół roku temu dostałam w mailu link do pewnego utworu. Nie znałam zespołu, nie wiedziałam nic na ich temat. Po pierwszym przesłuchaniu i zasłuchaniu, otworzyłam go jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze raz... A potem jeszcze kilka razy. Trwało to ponad godzinę. Nie mogłam przestać go słuchać. Muzycznie - godny pierwszych miejsc na listach przebojów, jednak nie kojarzyłam wykonawców. Ale jak to? W tekście zaś taka moc, że nie mogłam sie oderwać.
"I surrender,
I want to know you more.
(...) Like a mighty storm,
Stir within my soul,
Lord, have your way in me. "
Prosta modlitwa.
Faktem jest, że tak mi ten utwór zapadł w pamięć, że mruczałam go całe dnie; w domu, w pracy, w drodze. Najpierw nuciłam go bezwiednie, bo podobała mi się melodia. Ale stopniowo zaczynałam modlić się tą pieśnią. Panie, chcę Cię lepiej poznać, dotknij mojej duszy, jak potężna burza, prowadź mnie, oddaję się Tobie.
Na początku nie dostrzegłam żadnych zmian. Po pół roku mogę zaświadczyć, że moja modlitwa została wysłuchana.
Kiedy byłam mała, śpiewałam w scholi parafialnej. Na drzwiach wejściowych na chór wisiała tabliczka z napisem: "Kto śpiewa podwójnie się modli." Motto na życie.
Dzisiaj jest mi szczególnie ciężko. Łzy same napływają do oczu. W tych ostatnich chwilach dociera do mnie, jak bardzo będzie mi jej brakować. Dlatego śpiewam sobie cicho...

środa, 8 czerwca 2016

A new state of mind

Od pewnego czasu w moim życiu mają miejsce niesamowite rzeczy. Słyszę, że to zbiegi okoliczności, ja mówię, że to Duch Święty. Widzę, jak Bóg spełnia moje najskrytsze marzenia i to, co wydawało mi się nieosiągalne, mam na wyciągnięcie ręki. Tęskniłam za wspólnotą ludzi myślących i czujących tak jak ja. Przez długi czas czułam się bardzo samotna, na uboczu, inna. Od kilku tygodni to się zmienia, poznaję wielu wspaniałych ludzi na swojej drodze. Dzięki nim mogę rozwinąć się duchowo. Po przeczytaniu "Mocy uwielbienia" nieśmiało modliłam się o dary Ducha Świętego. Nie spodziewałam się, że po 3 miesiącach doświadczę tej łaski. Już sam fakt, że Bóg spełnia moje kolejne pragnienie, był dla mnie dużym wstrząsem. I jeszcze przesłanie radości, które otrzymałam.
Podążając tropem radości, dotarłam na Spotkanie Młodych na Lednicy. Był czas, kiedy nie mogłam skupić się na modlitwie i podczas mszy świętej. Walczyłam z gonitwą myśli. Na Lednicy mogłam przeżywać minutę po minucie w skupieniu. Tańczyłam i śpiewałam. Nie spodziewałam się, że po tylu latach będę mogła tak pięknie przeżyć spotkanie na Lednicy. Poznałam tam wspaniałych młodych ludzi, którzy nauczyli mnie tańczyć...
Jest mi bardzo trudno opisać słowami to, co jest moim udziałem.
Pisałam już, że biegam. W ogóle to nie lubię biegać. Męczę się, mam zadyszkę. Ale biegam. Wytrwale trenuję moją silną wolę. Biegam z Kamilą. Jej motto można streścić jako: nie wychodzę z domu, jeśli nie przebiegnę 5km. I tak biegamy. Mój rekord to 7,5km. W maju przebiegłam w sumie 72km... Idzie nam coraz lepiej. Pewnego wieczoru, wracając z pracy, zobaczyłam grupkę dziewczyn na kijkach. Wtedy na kije chodziłam sama, czułam się trochę samotna. Przypomniał mi się fragment filmu "Forrest Gump", w którym Forrest pewnego dnia zaczął biegać, bez żadnego konkretnego powodu, a z każdym dniem dołączali do niego kolejni biegacze. Pomyślałam wtedy, że też tak chcę. Obecnie jest nas już trzy, plus dwie osoby dochodzące. Chyba muszę uważać, o czym marzę;-)