Tyle rzeczy, spraw, wrasta w nas każdego dnia. Powoli rzeźbią nas. Zniekształcają.
Przyzwyczajenie, nawyki. Druga natura człowieka. Chodzimy utartymi ścieżkami. Po co cokolwiek zmieniać? Tak jest wygodnie.
Reakcje. Niektórych nie lubimy. Nawet nam trochę przeszkadzają, ale są nasze własne. Najkrótsza droga do pozbycia się napięcia i nieprzyjemnych emocji.
Negatywne opinie innych na nasz temat. Na początku nie widać ich skutków na zewnątrz. Z czasem kształtują naszą postawę. Garbimy się, unikamy wzroku innych. Odsuwamy się.
Tatuaże, piercing, makijaż, fryzura, modny ubiór. Mają czynić nas niepowtarzalnymi... A giniemy w kolorowym tłumie innych postaci, przebranych za kogoś innego.
Mam dziewięć kolczyków. Nigdy nie planowałam ich zdejmować. Wczoraj ktoś zaproponował mi, żebym to zrobiła. Najpierw zrobiło mi się gorąco. Mam je zdjąć? Wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo jestem do nich przywiązana. Przecież to tylko kolczyki. Kiedyś myślałam, że jestem taka cool, warta uwagi, interesująca. Czy kiedy zdejmę kolczyki, stanę sie nudna i nieciekawa?
Zaczęłam od trzech...
niedziela, 28 sierpnia 2016
Trzy
poniedziałek, 22 sierpnia 2016
Idź!
Kolejny wyjazd. I znów ogromne zaskoczenie. Że właśnie tam mam być, nigdzie indziej. Nie ma przypadków.
Dlatego chcę Ci coś powiedzieć, bo sama poznałam, jakie to ważne, gdy ktoś Ci o tym powie.
Jezus Cię kocha z całym dobrodziejstwem inwentarza. Takiego, jakim jesteś. Twoje wady i zalety. Nawet jeśli Ty siebie nie akceptujesz. Jesteś Bożym dziełem. Jezus umarł z miłości do Ciebie. Oddał siebie za Ciebie. Czy jest na świecie większa miłość? Czy byłbyś gotów za kogoś umrzeć? Za sąsiadkę albo za przechodnia, który mija Cię na ulicy? A może za kogoś, kto Cię krzywdzi? Nie? Tak myślałam...
Czasem wstydzisz się Go. Bo co powiedzą koledzy z pracy, przyjaciółka, rodzina? Boisz się, że zachowasz się śmiesznie, inaczej niż wszyscy. Wtedy oni Cię nie zrozumieją, zostaniesz sam. Outsider.
Co Cię ogranicza? Ty sam. Myślisz sobie, jestem 'do bani', lepiej się dostosować, nie wychylać. Lepiej zostać na wygodnej kanapie, w swojej szufladzie, i bezpiecznie wegetować... Podcinasz sobie skrzydła. On czeka, aż zaryzykujesz. Nie bój się marzyć, być ciekawym, zaangażować się. Jezus czeka na Twój pierwszy krok. Idź, rusz się!
poniedziałek, 15 sierpnia 2016
Waniliowe niebo
Straciłam poczucie dni. Zatarła się granica między świętem a dniem powszednim, bo codziennie mamy atmosferę świąt. Jedenaście dorosłych osób i dziewięcioro dzieci. Nieustanny śmiech i gwar. Tupot małych stóp i okrzyki walki. Wspólne posiłki i wieczorne spacery. Kolejka do kąpieli, duże zdyscyplinowanie. Usypianie zmęczonych generałów. Czas na szydełkowanie, rozmowę, ciszę.
W wieczornym powietrzu wyczuwam jesień. Nadchodzi czas rozstań. Widać to na niebie. "Vanilla Sky".
piątek, 12 sierpnia 2016
Widokówki
Jadąc na wschód, słuchaliśmy pożyczonego TGD. Nagle B. pyta:
- Mama, a dlacego ciągle słuchamy tych aniołkowych piosenek?
W myślach odpowiedziałam, że lubię odbierać określone fale. Stay tuned.
Czuję, że zwalniam. Po miesiącu w podróży ciało domaga się odpoczynku i snu, duch niespokojnie krąży. Nadchodzi czas wspomnień. Dziś zebrałam kilka kolejnych.
Haniolot. Smak słonych lodów karmelowych, mango z kawałkami imbiru i marchewkowych. Sękacz i daktylowe kulki ze słonecznikiem. Fasolowy smalec z jabłkami. Chłopcy "tropiący" wroga w parku, uzbrojeni w długie patyki. Mali wojownicy. Franek Dolas i poradnik małego żołnierza. "Jak rozpętałem drugą wojnę światową". Utulenie z płaczu niemowlęcia. Radosny śmiech tej małej osóbki na widok moich min. Wspólna modlitwa i dzielenie się doświadczeniami. Wspólne gotowanie i niesłona ogórkowa. Klekot bociana na łące. Krzyczące żurawie, które spłoszyłam. Kuropatwy uciekające spod moich nóg. Klempa łosia pożerająca jabłka wpost z przydrożnej jabłonki.
środa, 10 sierpnia 2016
Nie mogę się zatrzymać
Szkoła samodzielności, którą przeszłam, sprawiła, że zapomniałam jak to jest, kiedy ktoś mi bezinteresownie pomaga. Za każdym razem, kiedy brakowało mi trzeciej ręki, żeby podać coś B. do wózka, przykryć go, podtrzymać przytulankę, pomocna dłoń niespodziewanie wyłaniała się z tłumu. Mimo że pchanie wózka nie było tak uciążliwe, jak się spodziewałam, było mi miło, kiedy "bracia i siostry" ze wspólnoty proponowali pomoc. Mimo pęcherzy na stopach i zakwasów gdzie się da, cieszę się i jestem wdzieczna, że dałam radę.
Przed nami ostatnia z planowanych wypraw. A może nie?