Po dwóch tygodniach siedzenia w domu miałam wrażenie, że się uduszę. Co prawda, trochę poszydełkowałam i poczytałam, ale ciągle w domu. Siedzenie w domu na dłuższą metę mi nie służy. Nastrój mi siada.
Poszłam na spacer do lasu. Było dość wietrznie, więc wpatrywałam się w bujające się korony drzew, słuchałam jak wiatr szumi i kołysze sosnami. Potem las dębowy - zrudziałe liście zaschnięte na gałęziach. Doszłam do brzegu rzeczki. Jako dziecko jeździłam tam na rowerze i zrywałam na łące koniczynę na kwiatowe wianki. Kilka lat temu ktoś wykopał tam staw, powstały mokradła.
Nie mogę się doleczyć. Dodatkowe godziny w pracy nie pomagają na nadwyrężoną krtań... Może mi kiedyś przejdzie, może we wakacje...
Przeprowadzka tuż, tuż. Dlatego znowu upycham się w kartonach. Wieczorami, kiedy nie siedzę w zadaniach bojowych 'na wczoraj', przewożę torby i pudła z dobytkiem. Która to już przeprowadzka? Znowu w lutym i do domu. Za tydzień kupuję wyczekane białe meble.
sobota, 3 lutego 2018
Znowu na kartonach
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz