Wreszcie jest. Wiosna. Błękitne niebo, rześkie poranki, słoneczne dni, ciepły wiatr, bezchmurne, gwiaździste, nocne niebo. Pąki na drzewach wreszcie pękły i zimowe pustki krajobrazu zaczęły wypełniać się zielenią, nieopisanym bogactwem odcieni malowanych blaskiem słońca. Pierwsze zawilce, malutkie fiołki, stokrotki, kwitnące czereśnie, krwistoczerwone tulipany... W ciszy poranka przez otwarte okno słyszę krzyki żurawii, bażantów. Powietrze znowu pachnie. Las pachnie. Łąka pachnie... Jest pięknie.
Zaczęłam biegać. Czasem po południu, częściej wieczorem. Czasem w deszczu. Na razie sama. Czekam, aż K. dołaczy do mnie - we dwójkę biega się raźniej. Po póki co, słucham muzyki z telefonu, to zdecydowanie pomaga utrzymac dobre tempo i nie skupiać się na wysiłku. Piosenki z Gdyni.
Kilka lat temu zamarzyłam o magnolii przed domem. Niestety sprzedalam dom, zamieszkałam w bloku. Perspektywa magnolii rozmyła się w czasie. Nie wierzyłam mężowi kuzynki, który zimą stwierdził, że przed moim nowym domem rośnie magnolia. Zaniedbany krzak z włochatymi pąkami na końcach gałęzi. Jakież było moje zdziwienie, kiedy 2 tygodnie temu szare pąki zaczęły pękać i krzak okrył się białymi kwiatami! Dom z magnolią 'na wyposażeniu'. Marzenia się spełniają po cichu.
Kanapa wróciła od tapicera, więc przeniosłam się do sypialni. Za tydzień odwiedzą nas goście z daleka.
niedziela, 22 kwietnia 2018
Magnolia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz