Przez długi czas ukrywalam coś w tajemnicy przed światem i zabroniłam sobie cieszyć się tym, co miało nadejść.
Żeby nie zapeszyć.
Na szczęście, wtedy wszystko się udało, ale do dziś mam do siebie żal, że nie dałam sobie szansy na przeżywanie tej radości.
Historia się powtarza, żeby nie zapeszyć...
No tylko jest jeden mały problem - niemożność przeżywania radości w czasie rzeczywistym strasznie męczy.
I teraz jestem taka blada i zmęczona. Bo niewiele brakowało, a nic by z tego nie wyszło, ot, taka grypa, po prostu. Najdroższa grypa w historii...
Już opłakałam porażkę, aż tu nagle rano, sygnał z kosmosu, bielizna na lewą stronę i wyjście na prostą. Gorączka opadła.
Zdążyłam wykonać plan minimum.
Zgodnie z obietnicą.
Ostatnio chodzą za mną piosenki, np. "Impossible" albo "I see fire". Generalnie nastrój balladowy. Kiedyś w Trójce usłyszałam jednak inny utwór i cały rok się zastanawialam, kto go śpiewa. Na szczęście dane mi było się dowiedzieć.
O tym, jak można miotac się statycznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz