To chyba miesiąc zmian. Sytuacja jest dynamiczna. Wymaga dyspozycyjności i oddania. Sporo zgrzytów domowych. Ciągłe wyjazdy, pisanie sprawozdania na kolanie, niekończący się katar B., gonitwa w robocie. Zmiana planów wakacyjnych - Irlandia stanęła pod znakiem zapytania ze względu na nakładające się terminy. Czuję presję, by żyć pracą, a mi się nie chce...
Dlatego postanowiłam zrobić coś dla siebie:
1. Zaczęłam biegać. Każdy trening to bicie życiowego rekordu:-)
2. Po kilkuletnich poszukiwaniach odpowiedniej diety, trafiłam do dietetyka, bo czas najwyższy zainwestować w swoje zdrowie. Czyli zaczęłam dietę.
3. Zaczęłam Alphę. Na razie siedzę z boku, słucham, uczę się pokory.
4. Z miesięcznym opóźnieniem skończyłam wiklinowy wózeczek - zdjęcia wkrótce.
Natrafiłam dziś na tekst o potrzebie bycia zauważonym w smutku i radości, odnosząc sukcesy i porażki. O tym, że raz zaznając współczucia, zaczynamy odczuwać potrzebę podzielenia się nim z innymi, na zasadzie "podaj dalej". To działa, doświadczyłam tego na własnej skórze. Zainteresowanym polecam profil na fb: the hands free revolution.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz