niedziela, 18 grudnia 2016

Rorate caeli desuper

Ostatnia niedziela Adwentu.
Pierwszy dzień zwolnienia tempa. Powtórzę się, ale miałam ostatnio bardzo intensywny czas. Po przedstawieniu, męczących próbach, papierologii, na zakończenie jeszcze kontrola z kuratorium…

Wczoraj rano obudziłam się, nie wiedząc gdzie jestem. Wczesne zakupy, krzątanina w kuchni, hiszpański i z powrotem do kuchni. Wczoraj zagościł tam zapach pierników i rogalików z makiem, pachnących pomarańczami. Łapczywe odreagowanie ostatnich dni. Mimo że były  pracowite, co jakiś czas błyskało w nich światło. Radość mnoży się, kiedy ją dzielisz. 2 kg życzeń dla dzieci w Kazachstanie. Przedstawienie dla dzieci w szkole specjalnej. Dzień Wolontariusza. Wyjazd na termy. Uczennice pytające o moje zdrowie. Dobro wracało w ciepłym słowie, niespodziewanym podziękowaniu, w drżącym uścisku, w radosnym uśmiechu. Lekki trzepot serca. Pocieszenie. 

Od trzech tygodni chodzę na Roraty. Zastanawiałam się, jakie postanowienie podjąć, czego sobie odmówić. I tak wstaję ok. 5.00. Zapalam świeczkę w drewnianym lampionie i w ciemności pędzę do kościoła. Tuż po 6 rano zaczynają się Godzinki ku czci Najświętszej Maryi Panny. Jedyny czas w roku, kiedy są śpiewane o świcie, w ciepłym blasku świec. Światło wyłaniające się z mroku. Radosny śpiew. Po Godzinkach Msza Św., rozpoczynająca się od słów “Rorate caeli desuper et nubes pluant justum - Spuśćcie rosę niebiosa i obłoki niech wyleją sprawiedliwego”.  Chorał z łacińskim tekstem. Piękna melodia, osnuwająca tajemnicą naszą zabieganą codzienność, w której coraz mniej miejsca na Prawdę.

Jako dziecko chodziłam na roraty. Potem miałam bardzo długą przerwę, ale po narodzinach B. zaczęłam tęsknić za tym wyjątkowym nabożeństwem. W zeszłym roku udało mi się dotrzeć na kilka z nich. W tym roku, mimo, że zaczynam lekcje wcześniej niż w poprzednim, udaje mi się tak zorganizować dzień, aby móc rozpocząć go we właściwym porządku.

Wczoraj piekłam pierniki, dziś lukrowałam je przez kilka godzin. Jeszcze kolorowy sznureczek i będą gotowe do powieszenia na choince... 





2 komentarze:

Marzenia do spełnienia... pisze...

Pięknie ci wyszło to lukrowanie. Z dwa okazy poproszę do konsumpcji :)
Odkąd zostałam mamą każdy kolejny grudzień ocieka coraz bardziej magią. Ale ten tegoroczny, to już prawdziwa kumulacja. Głównie za Twoją sprawą (choć wciąż twierdzisz, że tak nie jest, to ja wiem swoje) ...
Jako dziecko chodziłaś na roraty, ja zaś miałam swoją premierę dopiero w tym roku. Zachodzę w głowę jak to się stało? Dlaczego aż tyle czasu musiało minąć ... ? I dopiero teraz, widząc jak inaczej można przygotować się do tych świąt, stwierdzam że puste i marne było to wszystko, co wcześniej.
Czy ten drżący uścisk i radosny uśmiech to o mnie ... ? :) Jeśli tak, to jeszcze zapomniałaś wspomnieć o najszczerszych łzach wzruszenia.

martyshkap pisze...

<3
Mówię Ci, ze to nie ja :)
Widocznie to Twój czas. Teraz.