piątek, 19 grudnia 2014

szaleństwo jest zaraźliwe

Szalony był to dzień. W sumie, to cały tydzień. Najpierw kiermasz, a dziś akcja-zakrętka i Robótka.
Odwiedziny u Ani. Ania urodziła się z rozszczepem kręgosłupa, wodogłowiem i pęcherzem neurogennym. Ma 4 lata. Nie chodzi, ale marzy o lataniu... Jest radosna, odważna, mała szczebiotka. Zawieźliśmy kilka worków zakrętek i prezent od Mikołaja - różową sukienkę dla prawdziwej księżniczki i motyle skrzydełka.
 - Czy te skrzydła są prawdziwe? Czy będę latać? - pyta.
 - Tak - odpowiadam.
 - To puść mnie. Bo ja nie mogę chodzić.
Na pożegnanie zapewnienia o odwiedzinach i rewizycie.
 - Przyjadę do Ciebie - mówi.
 - Czekam - odpowiadam.

Godzinę później przystąpiłam do pakowania Robótki. Dwa tygodnie temu, po poście Kamilki, zamarzyłam. Zapragnęłam po cichu zachęcić ludzi wokół mnie do pomagania. Uwielbiam dostawać prezenty. Najbardziej - niespodzianki. Wiem, jaką radość potrafią sprawić. Dlatego mam fioła na punkcie obdarowywania. I wszyscy, którzy mnie znają, mam nadzieję, że to potwierdzą. Jak dotąd, tylko pomaganie dało mi radość, spełnienie, poczucie bezgranicznego szczęścia i satysfakcji. Wszystkim polecam! A jeśli w pomaganie udaje mi się kogoś wciągnąć, mam z kim dzielić tę radość, bo sama często nie mogę jej pomieścić. A jeśli udaje mi się wciągnąć tylu młodych ludzi, aby przygotować prezenty dla 60 osób, to istna euforia! I świetna zabawa dla stada ludzików. Bo pomaganie to najlepsza impreza. Im nas więcej, tym lepiej. I kiedy widzę, że oni zaczynają czuć jak ja, jedni od razu, inni w ostatniej chwili, bo nie byli pewni, nie mieli odwagi, jestem z nich dumna. Wykształcenie jest potrzebne, ale z czegoś innego będą zdawać egzamin każdego dnia swojego życia. I jeśli nie złapią bakcyla teraz, to może już nigdy. Niech poczują tę radość, jedność, satysfakcję z dobrze wykonanej Robótki. Przy tym problem z opakowaniem, z wysyłką, z ludźmi, dla których to dodatkowy kłopot tuż przed świętami (pozdrawiam!), z przepakowywaniem - poczta wysyła paczki do 50kg, nam wyszło 57, to pikuś!




Apetyt rośnie w miarę jedzenia. A może jakiś koncert charytatywny?
A na koniec była wyprawa do "sklepu choinkowego" po choinkę. A po drodze szukaliśmy grudniowych stokrotek. Bo zima płata nam psikusy i drażni nas temperaturą +12 stopni Celsjusza.

Brak komentarzy: