poniedziałek, 8 lutego 2016

Z Bogiem

I po feriach. Udał nam się wyjazd na wschód. Potrzebowałam go niesamowicie po wydarzeniach poprzedzającego tygodnia. Pojechaliśmy do Baśki. Basia to moja przyjaciółka ze studiów. Nasze ścieżki skrzyżowały się w okolicach chyba 3-go roku, chociaż w rozmowie wypłynęły wydarzenia z 1-go roku... Pamięć bywa zawodna. Zawdzięczam Jej wiele, przede wszystkim wegetarianizm oraz zdrowe i ekologiczne spojrzenie na świat.
Każda z nas przeszła swoją drogę,  i mimo różnych szlaków, chyba zmierzamy w tę samą stronę. Czuję, że już się nie wykręcę, bo On upomina się o mnie z różnych stron jednocześnie. Kiedyś pomyślałabym, że to zbieg okoliczności. Dziś wiem, że to Jego Wola. Niedawno 2 osoby, z różnych stron Polski, poleciły mi dwie książki, o tej samej tematyce. O uwielbieniu Boga i jego mocy. O tym, żeby przestać wciąż narzekać, że Bóg Cię nie słucha, ale dziękować Mu za wszystko, co nas otacza. Jak bardzo zmienia się perspektywa patrzenia na świat! Szklanka jest do połowy pełna :-) Mimo że w Piśmie Świętym na każdym kroku wszyscy wielbią i chwalą Boga, wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy. Ciągle Go prosiłam i popadałam we frustrację, że nic z tego się nie stało. Jak widać, Bóg miał wobec mnie inny plan. Jak to ujęła Basia, moje małżeństwo raczej mnie do Niego nie prowadziło.
Nasze wschodnie pogaduchy bez lęku toczyły się na tematy religijne. Domowe rekolekcje. Kiedyś poleciałybyśmy do kina i na disco... Kiedyś zajmowały nas trochę inne tematy i lektury - kto kojarzy prozę J. Winterson lub sztuki S. Kane albo M. Ravenhilla, ten zrozumie, co mam na myśli. A teraz siadamy, jak to się kiedyś na wsiach siadywało, jak na pierzoku, kiedy wszystkie kobiety we wsi spotykały się i darły pierze, rozmawiamy i tworzymy. Basia już trzeci rok "kończy" swój pejzaż haftem krzyżykowym, który zaczęła na studiach, S. szyje lalki waldorfskie albo personalizowane oprawy do notesów na swojej małej maszynie do szycia, a ja szydełkuję albo decoupage'uję. I tak powstała misia, według wzoru happyamigurumi, która miała być misiem, którą sprzedałam, zanim zdążyłam ją wystawić na ebayu.
Zabrałyśmy naszych chłopaków do teatru. Nie było już biletów na polecany spektakl, więc Basia zrobiła rezerwację na wcześniejszy - w ciemno. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że "Brak sensu. Aniołek, żyrafa i stołek" to opowieść o Aniele Strożu. Tak w klimacie...

Brak komentarzy: