Nie byłam dla siebie dobra. Za mało miałam czasu na papierologię, więc jak już znalazłam dłuższą chwilę, to dałam sobie do wiwatu. Plecy mnie bolą. Zastana jestem. Brak szacunku do samej siebie skupił mi się w krzyżu...
Teczka do awansu: jakie efekty przyniosły Pani działania? Co to dało uczniowi, szkole, Pani? Czy nie wystarczy, że dobrze się bawiłam? Miałam mega radochę i satysfakcję, inaczej bym tego nie robiła. Ale to zbyt płytkie i infantylne dla zacnej komisji... To będzie mój najdłuższy elaborat od czasów magisterki o przemocy w teatrze. Tyle, że przy tamtym lepiej się bawiłam.
Dla rozruszania poszwędałam się z kijami. Kiedyś miałabym dyskomfort, że muszę iść sama. Zawsze musiałam mieć towarzystwo. Oswoiłam już trochę tą moją samotność. Kiedy mam na coś ochotę, po prostu robię to, bo już więcej mogę nie mieć po temu okazji. Dlatego dziękuję Ci, że postawiłeś na mojej drodze ludzi, którzy pomogli mi oswoić moją samotność i poczuć się w niej dobrze, którzy zachęcili mnie do zadbania o siebie, bo to ja w pierwszej kolejności mam być dla siebie dobra, którzy pokazują mi nowe drogi rozwoju, abym nie stała w miejscu. Pobłogosław Oli i Krzysiowi, którzy od tej pory są mężem i żoną. Ciekawe, że w tym tygodniu, chyba przedwczoraj, głośno o nich myślałam i zastanawiałam się, kiedy się pobiorą...
Pojechałam dzisiaj do kina na "Moje córki krowy" Kingi Dębskiej. To sobie wybrałam film na czasie. Taki szpitalny, o chorobach, o umieraniu, o samotności. Przypomniała mi sie babcia po operacji guza mózgu. Kiedy odchodziła, chyba zmywałam naczynia; nie potrafiłam być blisko. Pamiętam, że nie potrafiłam się odnaleźć przy szpitalnym łóżku, patrzeć na zapadniętą czaszkę, łysą głowę i rozmawiać z babcią, która patrzyła na mnie pytającym wzrokiem.
Poruszyła mnie muzyka B. Chajdeckiego. Przypominała mi ścieżkę dźwiękową do "Nietykalnych". Mam słabość do metrum na trzy.
Obejrzeć, koniecznie. W skali od 0 do 10, to chyba będzie 11.
Dużo emocji w tym tygodniu. Dużo czekania. Jak u Becketta. Kiepsko radzę sobie z czekaniem, zwłaszcza w szpitalach. Dlatego pobiegłam na rozpoznanie starych miejsc. Przemysłowe centrum miasta, odrapane kamienice, dziurawy asfalt, zaśnieżone chodniki. I "Niebieskie migdały". Mała herbaciarnia - najbardziej przytulne miejsce, w jakim byłam. "Zajrzę tam," pomyślałam. Ale za chwilę zganiłam się w myślach. "Przecież nie masz na to czasu". Tak naprawdę stchórzyłam. Przestraszyłam się, że mogłabym się za bardzo rozczulić, wracając wspomnieniami do chwil, kiedy czułam się kochana.
Teczka do awansu: jakie efekty przyniosły Pani działania? Co to dało uczniowi, szkole, Pani? Czy nie wystarczy, że dobrze się bawiłam? Miałam mega radochę i satysfakcję, inaczej bym tego nie robiła. Ale to zbyt płytkie i infantylne dla zacnej komisji... To będzie mój najdłuższy elaborat od czasów magisterki o przemocy w teatrze. Tyle, że przy tamtym lepiej się bawiłam.
Dla rozruszania poszwędałam się z kijami. Kiedyś miałabym dyskomfort, że muszę iść sama. Zawsze musiałam mieć towarzystwo. Oswoiłam już trochę tą moją samotność. Kiedy mam na coś ochotę, po prostu robię to, bo już więcej mogę nie mieć po temu okazji. Dlatego dziękuję Ci, że postawiłeś na mojej drodze ludzi, którzy pomogli mi oswoić moją samotność i poczuć się w niej dobrze, którzy zachęcili mnie do zadbania o siebie, bo to ja w pierwszej kolejności mam być dla siebie dobra, którzy pokazują mi nowe drogi rozwoju, abym nie stała w miejscu. Pobłogosław Oli i Krzysiowi, którzy od tej pory są mężem i żoną. Ciekawe, że w tym tygodniu, chyba przedwczoraj, głośno o nich myślałam i zastanawiałam się, kiedy się pobiorą...
Pojechałam dzisiaj do kina na "Moje córki krowy" Kingi Dębskiej. To sobie wybrałam film na czasie. Taki szpitalny, o chorobach, o umieraniu, o samotności. Przypomniała mi sie babcia po operacji guza mózgu. Kiedy odchodziła, chyba zmywałam naczynia; nie potrafiłam być blisko. Pamiętam, że nie potrafiłam się odnaleźć przy szpitalnym łóżku, patrzeć na zapadniętą czaszkę, łysą głowę i rozmawiać z babcią, która patrzyła na mnie pytającym wzrokiem.
Poruszyła mnie muzyka B. Chajdeckiego. Przypominała mi ścieżkę dźwiękową do "Nietykalnych". Mam słabość do metrum na trzy.
Obejrzeć, koniecznie. W skali od 0 do 10, to chyba będzie 11.
Dużo emocji w tym tygodniu. Dużo czekania. Jak u Becketta. Kiepsko radzę sobie z czekaniem, zwłaszcza w szpitalach. Dlatego pobiegłam na rozpoznanie starych miejsc. Przemysłowe centrum miasta, odrapane kamienice, dziurawy asfalt, zaśnieżone chodniki. I "Niebieskie migdały". Mała herbaciarnia - najbardziej przytulne miejsce, w jakim byłam. "Zajrzę tam," pomyślałam. Ale za chwilę zganiłam się w myślach. "Przecież nie masz na to czasu". Tak naprawdę stchórzyłam. Przestraszyłam się, że mogłabym się za bardzo rozczulić, wracając wspomnieniami do chwil, kiedy czułam się kochana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz