Mimo że minęło już południe, w cieniu sosnowego lasu szron nadal chrzęści pod butami. Drobinki lodu skrzą się na trawie i wśród mchu, niczym rozsypane kryształy. Oślepiające słońce, którego nie mogłam się już doczekać. Mroźne powietrze pachnące świerkiem i sosną. Cisza. Przypominają mi się zimowe spacery po kolana w śniegu po lesie, blisko którego kiedyś mieszkałam. B. spał w wózku, a ja nie mogłam napatrzeć się na śniegową kołderkę pokrywającą świat.
Jutro Sylwester. Nie podzielam entuzjazmu większości. Tańce - tak. Pijaństwo - nie.
W ramach podsumowania otworzyłam mój słoik szczęścia, do którego starałam się wrzucać karteczki przypominające o radosnych wydarzeniach tego roku. Wytrwałam w notowaniu tylko do czerwca, resztę tych chwil staram się zatrzymać w pamięci; część utrwaliłam wcześniej na blogu. Co znalazłam na kolorowych kartkach? Kilkanaście szalonych wyjazdów z przyjaciółmi - na koncerty, na kolacje, na spacer. Wiersz, który dostałam na imieniny. Wysłuchane modlitwy. Dopisałabym jeszcze Wyspy Kanaryjskie, Gdynię, Toruń, Podlasie, Częstochowę i Estonię, kajaki i pielgrzymkę z B., letnie bieganie, taniec w deszczu, podstępne niespodzianki od przyjaciół i dla przyjaciół, ich trwanie przy mnie, różne rekolekcje, wieczorne rozmowy, kupno domu i zamknięcie wszystkich formalności.
Dla równowagi, nie zawsze było cukierkowo. Osoby, na których się zawiodłam. Chwile samotności i powrotów do trudnych momentów z przeszłości. Duchowe wyzwania i trudności. Czas ciemności. Wszystko potrzebne i wartościowe. Nic nie dzieje się bez powodu.
Nowy rok to będzie rok zmian i wyzwań - jeszcze zimą czeka nas przeprowadzka, a od września B. pójdzie do szkoły. W pracy wiosna zapowiada się gorąco - dużo gości z zagranicy. Reszta będzie niespodzianką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz