wtorek, 10 marca 2015

The Fine City

Singapur jest bardzo czystym państwem-miastem. Byłam porażona niemal szpitalną czystością w MRT (Mass Rapid Transport), czyli w metrze. Ani okruszka na podłodze, żadnych papierków lubresztek jedzenia, petów, plastikowych butelek nigdzie. Ani na chodniku, ani na ulicy, ani w parku, ani w metrze. Pytam: dlaczego? Dlaczego tak nie może być u nas, w odległej i szaroburej krainie? Oto dlaczego.






Wszędzie jest pełno znaków. Na ścianie bloku, w windzie, na placu zabaw, w metrze, w pociągu, na mapie w parku... Wszystkie dotycza zakazów. Pod spodem widnieje grzywna. To skutecznie odstrasza wszelkie nieodpowiednie zachowania, takie jak żucie gumy, palenie papierosów, plucie na chodnik, zaśmiecanie, wnoszenie durianów (cuchnące owoce, azjatycki przysmak), karmienie małp i wiele innych. Nie wszystkie obowiązują w każdym miejscu, ale jest ich sporo. Na tyle dużo, że można kupić wiele pamiątek, przedstawiających lokalne zakazy. B. przeżywał fascynację znakami do tego stopnia, że przy każdym musieliśmy się zatrzymac i musiałam mu wyjaśnić, czego w danym miejscu nie wolno robić. Gorzej było, gdy znaków było ok. 10...
Zastanawiałam sie, co by było, gdyby tak u nas ktoś wpadł na pomysł umieszczania takich znaków w miejscach publicznych. Czytałam ostatnio, że pewnego mężczyznę ukarano chłostą, bo nie miał pieniedzy na zapłacenie grzywny. Może to byłoby jakieś rozwiązanie:)

Brak komentarzy: