piątek, 27 marca 2015

wysiłek

Kolejny pracowity tydzień za mną. Tym razem do tego stopnia się "wyeksploatowałam", że wczorajsza akcja charytatywna zakończyła się katarem i permanentnym przemęczeniem, czyt. padłam na pysk razem z B., prawie w opakowaniu, w pełnym makijażu, bez prysznica...
Ale satysfakcja jest:) Że pomimo wielu przeciwności udało nam się przedsięwzięcie doprowadzić do końca. Mimo kąśliwych uwag niektórych kolegów z pracy. Mimo nieporozumień. Mimo braków w sprzęcie w chwili rozpoczęcia koncertu. Mimo obaw natury prawnej. Ale dzięki wielkiemu zaangażowaniu wspaniałej młodzieży. Dzięki życzliwej pomocy koleżanek i kolegów. Dzięki ich ofiarności i chęci niesienia pomocy. Znowu udało się! klik
Idę sobie czasem ulicą. Patrzę na twarze ludzi, którzy mnie mijają. I myślę sobie: nie chcę z nimi gadać. Nie lubię ich. Ale potem przypominam sobie znajomych 20-latków, o których cztery lata temu myślałam  tak samo. Teraz widzę, że myliłam się co do wielu. Wyrastają na ludzi pięknych wewnętrznie. Solidnych i obowiązkowych w sprawach ważnych. Przed nimi egzamin dojrzałości, ale myślę, że swój egzamin z człowieczeństwa już zdali. Żałuję, że sama nie byłam tak dojrzała jak oni w ich wieku.
Wczoraj, w ramach relaksu, wybrałam się do muzeum. Śmieję się w duchu, że muszę przyzwyczajać się do przebywania wśród eksponatów, taka "niedzisiejsza" jestem. Kolejnym etapem tworzenia ceramiki jest wycieranie nierówności papierem ściernym na biskwicie i szkliwienie. Kubek i guziczki.



Tydzień temu, w pierwszy wiosenny dzień, szukaliśmy oznak wiosny.



Słoneczny, ciepły dzień. Dziś pada i temperatura nie zachęca do spacerów. Ale mimo chłodu, słychać już ptasie trele i chrzęst pękających pąków liści...

Brak komentarzy: