Upalne dni rozleniwiają. Szydełko nie kusi, senność ogarnia, zwłaszcza na plaży. Kevin the Minion wreszcie zakończony, z poczucia obowiązku - nie cierpię nie kończyć tego, co zaczęłam. W międzyczasie kijki i finisz postu owocowo-warzywnego. Co prawda, wytrzymałam 12 zamiast 14 dni, ale i tak jestem zadowolona z efektu końcowego; szczęśliwie ubyło trochę obywatelki. I co teraz? Nicnierobienie? Teraz czas na nadrabianie zaległości w lekturze. Nawet pogoda zaczęła sprzyjać czytaniu - chłód, deszcze i chmury. A dziś byłam na jagodobraniu.
2 komentarze:
Obadaj się ino w kierunku obecności kleszczy (!).
Unikam lasu i bardzo mi go brak, więc zazdroszczam okrutnie.
Minionki wymiatają! MEGA! :)))
To co teraz czytasz? Mnie doniesiono pozostałe dwie części Reginy Brett - najbardziej nie mogę się doczekać ostatniej "Bóg zawsze znajdzie ci pracę" ;D
Obejrzę, obejrzę. Teraz czytam to, co ty, ale muszę dokupić resztę. Mam jeszcze książkę Jacykowa, dwie Vujcicia - faceta bez kończyn i Gwiazd naszych winę.
Prześlij komentarz