poniedziałek, 27 lipca 2015

Lalka waldorfska

Na Podlasiu udało mi się spełnić moje kolejne marzenie. Rok temu poznałam Sylwię, która wyczarowuje przepiękne lalki waldorfskie. Kiedy zobaczyłam jej prace, rozmarzyłam się. Pomyślałam, że fajnie byłoby taką mieć. W tym roku los znowu skrzyżował nasze drogi. Nie wierzę w przypadki. Po prostu musiałyśmy się spotkać. Okazało się, że sporo nas łączy. Podobne przejścia, rękodzielnicza pasja i fascynacja zdrowym żywieniem.

Leżąc w łóżku o drugiej w nocy wymyśliłam sobie, że skoro mam w zasięgu mistrzynię, może przeszkoliłaby mnie na prywatnych warsztatach? I odbyły się!

Wykonanie lalki jest bardzo pracochłonne; filcowanie na sucho, formowanie rysów główki, obszywanie trykotem, wyszywanie oczu, potem krojenie części ciała, zszywanie, wypychanie owczym runem, wyszywanie włosów, łączenie elementów, szycie ubranek. Kto szył kiedykolwiek na maszynie do szycia ten wie, że szycie małych elementów to karkołomny wyczyn. Tym, co nie szyją wcale, pozostaje szycie ręczne... Czyli czeka mnie jeszcze trochę pracy. Na razie zrobiłam główkę, resztą zajmę się po powrocie z kolejnej wyprawy.




Brak komentarzy: