środa, 5 lipca 2017

Skutki uboczne przeprowadzek

Lubię niespodzianki.
Znajoma, która krzyczy do mnie przez pół ulicy, że zdała egzamin na prawo jazdy. Kiedy dzielisz radość, mnożysz ją.
Płyta CD z festiwalu 'Song of Songs', której szukałam od blisko roku i 'przypadkowo' znalazłam... w swoim własnym bagażniku samochodowym. To było ostatnie miejsce, w którym bym jej szukała.
Ciasno mam w pokoju dzielonym z 6-latkiem i jego zabawkami. Dlatego ostatni karton z kasetami z czasów liceum (jestem jak Reksio - mam wszystko, oprócz miejsca...), który zabrałam ze strychu w starym domu, od prawie roku wożę w aucie... Nie mam gdzie go postawić w pokoju, a wyrzucić żal... Akurat w poniedziałek, gdzieś na Kujawach, tuż przed powrotem do domu, zajrzałam do tego zakurzonego pudła. Na samym wierzchu leżała poszukiwana płyta. Ależ miałam niespodziankę!
Duża wartość sentymentalna - nigdy nie byłam osobiście na tym festiwalu. Płytę kupiłam w Częstochowie lub w Wadowicach w drodze na wakacje w Tatrach, w połowie liceum. Na tej płycie pierwszy raz spotkałam się z 2Tm2,3, do których niedawno wróciłam po bliższym zapoznaniu z Luxtorpedą. 
Przygodę z muzyką na żywo rozpoczęłam od koncertu "Tymoteusza", Armii i chyba Houk'a właśnie. Pierwszy samodzielny wyjazd do Poznania, nocleg na studenckiej kwaterze u znajomych brata przyjaciółki. Nie miałam jeszcze osiemnastu lat. Historia zatacza kręgi. W przyszłym tygodniu wybieram się do Torunia na festiwal 'Song of Songs' - Pieśń nad Pieśniami.

Brak komentarzy: