niedziela, 26 listopada 2017

Tryb domowy

Tydzień spędzony w domu. Zwolnienie tempa, zmiana obowiązków, więcej czytania, zdecydowanie więcej snu - nie pamiętam, kiedy ostatnio tyle spałam.
Doglądanie pisania literek i sylab przez B., wspólne świąteczne "wypieki" z masy solnej i malowanie ich plakatówkami, czas na wieczorną pizzę, gra w unowocześnione statki.
Pisanie życzeń do Kazachstanu. Odkładane z dnia na dzień, ale mission accomplished.
Zamawianie stołu, krzeseł i fotela, koniecznie czerwonego.
Odbiór pierwszych mebli i wciąganie ich przez balkon na piętro - miałam moment zawahania, kiedy zaczynało brakować mi sił, żeby przeciągnąć pół kanapy przez barierkę na balkon. Na szczęście, udało się. A tu jeszcze ściany niepomalowane...
Porządki w fakturach, papierach, dokumentach. Sukcesywne przewożenie pierwszych partii kartonów, np. z płytami, których jeszcze nie rozpakowałam po przeprowadzce dokładnie 3 lata temu.

Trafiam na zapomniane rzeczy: przedmioty, zapiski...
Przywołują momenty, szczegóły, o których wolałabym nie pamiętać i wyrzuciłam je z pamięci. Chowam je z powrotem.
Do tego wezwanie  i perspektywa środowego wyjazdu. Dalsze przywoływanie przeszłości. Poprawiam sobie humor myślą, że po wszystkim pójdę nad Wisłę i będę wspominać ciepły, słoneczny dzień pełen tańca i radości.

Nadchodzi gorący czas w pracy. W tym tygodniu będę się musiała rozpędzić, a wyhamuję dopiero przed świętami...



Brak komentarzy: