Ciepły wieczór w stolicy.
W centrum tłumy ludzi. Weekend. Na pasach grupy ludzi liczne jak pielgrzymkowa grupa. Miejskie zapachy.
W ulicznym szumie nie słychać, jak rozmawiam sama ze sobą. Tłumaczę sobie rzeczywistość, sama siebie przekonuję. Mówię do siebie. Czasami mówię po angielsku, rzadziej po hiszpańsku. Kiedy nikt nie słyszy. Inna melodia języka, ton głosu.
Wracam z otwarcia wystawy '4x Sally' - synoptyczny portret Sally'ego Perela według F. Derschmidta i S. Leva. Niedawno przetłumaczyłam napisy do 2 z 8 wywiadów, z których 6 jest wyświetlanych na wystawie. Jeden człowiek, dwie osobowości, oprawca i ofiara w jednym ciele, Żyd i nazista. Opowiada o swoich przeżyciach z czasów wojny. Historie różnią się w zależności od tego, z którą osobowością rozmawiasz, w jakim języku i czy jesteś kobietą czy mężczyzną. Znajomość jezyka, w którym opowiadasz, determinuje to, co mówisz, ogranicza, kształtuje, walczysz ze składnią i uciekającymi słowami.
Ciekawe uczucie - oglądać anonimowo owoce swojej pracy, napisy do wywiadów wyświetlanych na dwóch przeciwległych ścianach. I nazwisko na liście osób zaangażowanych w projekt. Znalazłam się tam przypadkowo - zastąpiłam koleżankę, która wycofała się z tłumaczeń. Ja, zwyczajna nauczycielka.
Pospacerowałam Krakowskim Przedmieściem. Autobusem wróciłam do brata.
Chłód parku, świerszcze i cichnący zgiełk miasta wzdłuż cmentarza Powstańców Warszawy. Wolę wiejską ciszę.
piątek, 25 sierpnia 2017
Mówię do siebie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz