niedziela, 23 listopada 2014

prezent-niespodzianka

Jeszcze pięć dni i zmieniamy adres. Ja i B. Nasze rzeczy, te potrzebne i te niepotrzebne. Tony książek, przypraw, foremek do pieczenia muffinek, talerzyków, filiżanek, kubeczków, butów, sukienek... Zostaje dom i pies. Już za nim tęsknię. Co zrobić z owczarkiem (po)niemieckim, typowo podwórkowym? Ex ma go zabrać do teściów, ale i tak się martwię, jak o dziecko, pierwszy raz wyjeżdżające na kolonie. kto się będzie z nim bawił piłką, drapał za uchem aż do uzyskania basowego pomruku, a co jeśli trafi na łańcuch... Nie mogę tak myśleć. Pakuję się chaotycznie, zajmuje mi to dużo czasu, a mam wrażenie, że stoję w miejscu. Nie zrobiłam zdjęć pożegnalnych moim drzewkom i krzaczkom, psu... chyba już nie zdążę.

Spaliśmy ostatnio na nowym miejscu i oto przyśnił mi się bardzo wyraźny sen. Często śnię, ale rzadko pamiętam o czym. A tu sen wyraźny, dość przyjemny. Ja. Słoneczny letni dzień. Wędruję po lesie, wychodzę z niego i jestem nad jeziorem otoczonym górami. Wędruję z grupą ludzi i z synem. Pada propozycja dalszej wspinaczki, ale stwierdzam przytomnie, że z wózkiem i trzylatkiem to chyba nienajlepszy pomysł i zostaję nad jeziorem. Kąpię się w nim. Jestem zrelaksowana i ciekawa nowych doznań. Potem zmiana scenerii. Czytam sms od znajomej, która lada dzień ma urodzić dziecko. To jeszcze nie ten moment. Czekamy dalej. Następne smsy od koleżanek z pracy: kolejne dwie właśnie dowiedziały się, ze zaszły w ciążę, potem jeszcze dwa, z których dowiaduję się o szczęśliwych narodzinach dwóch maluszków.
Senniki twierdzą, ze sen o ciąży to nowe plany i nadzieje, które dojrzewają i urzeczywistnią się. Natomiast sen o byciu otoczonym górami oznacza, ze jeszcze jest czas na wybrnięcie z trudnej sytuacji.

Już na jawie, dwa dni później dostaję sms od znajomej, która właśnie urodziła syna...

Czytam "Zorkownię" Agnieszki Kalugi.
Trudno o takiej książce powiedzieć, że jest fajna. Tematyka jest niefajna, jak niefajne bywa życie. Książka jest piękna, wzruszająca, intymna. Zaczęłam się zastanawiać, czy będzie miał mnie kto potrzymać za rękę, kiedy nadejdzie kres. Najbardziej dla mnie wzruszające momenty to odejście Gosi, mamy dwuletniej córeczki, która pisze do niej list pożegnalny, i odejście trzyletniego Mikołajka... Zapyta ktoś, po co w tym momencie życia czytać "dołujące" książki. Żeby nabrać dystansu, przypomnieć sobie, co jest ważne, wzmocnić kręgosłup.
Jeden fragment szczególnie pasuje teraz do mnie, bo często słyszę te słowa:

"Skądinąd każdorazowe "podziwiam cię" wprawia mnie w głęboki smutek. W podziwie przecież tak wiele zdziwienia, dziwności, tak wiele egzotyki. Spora też odległość."

Długo dojrzewałam do tej decyzji, długo wahałam się, rozpaczałam. Nie czuję się godna podziwu, bo tylko ja wiem, jaką cenę emocjonalną za to płacę. Wzięłam się wreszcie w garść i oto wyprowadzam się. Moja pierwsza wyprowadzka w nieznane. Ze stabilizacji w... no właśnie, w co? Jeszcze nigdy nie byłam tak pewna tego, ze nie wiem, co mnie czeka. Uwielbiam prezenty-niespodzianki. Może los szykuje dla mnie największą niespodziankę w moim dotychczasowym życiu?


Brak komentarzy: