Już prawie zadomowiliśmy się. Kartonowe pudła, torby i worki zostały opróżnione. Książki, ubrania i zabawki znalazły nowe miejsca. Obawiałam się, że nie uda mi się zmieścić wszystkiego, czego nie wyrzuciłam, w moim starym-nowym pokoju. Na ścianach zawisły ikony i moje haftowane obrazy. Mój nowy, kompaktowy, jednopokojowy dom. A ja myślami jeszcze jestem w tamtym domu. Tęsknię. Martwię się o psa. Nie wiem, co się z nim dzieje.
Kłopoty z koncentracją dają mi się we znaki. Zostawiam potrzebne dokumenty, zamyślona mijam sklepy, w których miałam zrobić zakupy, wracam. Czas ucieka, nie nadążam. Denerwuję się na siebie. Pędzę, biegnę. Wymagam, nie potrafię odpuścić. Może powinnam dać sobie więcej czasu?
Skończyłam i wysłałam zamówienia i prezenty. Zdążyłam.
I udało mi się przed wysyłką obfotografować Stasiowe owoce i warzywa - przysmaki dla jego nowego misia urodzinowego. Oto one.
Wszystko przemija. To co dobre i to, co złe. Nie sprzeciwiam się. akceptuję. Idę dalej.
Teraz czas na renifera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz