Wczoraj zasypały mnie paczki. Jedna, spodziewana, i druga, niespodziewana i z drugiego końca świata. Kartonowe pudło zawinięte w worek jak od kartofli z etykietką poczty lotniczej. Ciężka. Przecież niczego nie zamawiałam, tym bardziej z USA. O mało się nie przewróciłam z wrażenia, kiedy otworzyłam przesyłkę: 5 pięknie wydanych książek z przepisami na zielone smoothies oraz wegańskie i zdrowe przysmaki. Singapurska przyjaciółka zrobiła mi przedurodzinowy prezent! Oczy mi się "spociły" z przejęcia... Podobno te zdrowe pyszności nie idą w boczki:-)
czwartek, 27 sierpnia 2015
Niespodziewanka
Wczoraj zasypały mnie paczki. Jedna, spodziewana, i druga, niespodziewana i z drugiego końca świata. Kartonowe pudło zawinięte w worek jak od kartofli z etykietką poczty lotniczej. Ciężka. Przecież niczego nie zamawiałam, tym bardziej z USA. O mało się nie przewróciłam z wrażenia, kiedy otworzyłam przesyłkę: 5 pięknie wydanych książek z przepisami na zielone smoothies oraz wegańskie i zdrowe przysmaki. Singapurska przyjaciółka zrobiła mi przedurodzinowy prezent! Oczy mi się "spociły" z przejęcia... Podobno te zdrowe pyszności nie idą w boczki:-)
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
Smak na ciasto
Dziś rano pierwszy raz od 2 miesięcy zapragnęłam upiec ciasto. Więc uciekłam. Marchewkowe posypane marchewkowym pudrem. Niestety nie zdażyłam jeszcze zrobić nerkowcowego kremu i nie wiem, czy zdążę. Przepis pochodzi z książki Marty Dymek, autorki bloga Jadłonomia. Do tego sok jabłkowo-marchewkowy, niespiesznie wyciśnięty ręczną wyciskarką do soku.
Intensywny to czas ostatnich tego lata wypraw i spotkań. Szczególnie jedno z nich napełniło mnie dużą dawką energii. Cieszę się, że udało mi się z Nią spotkać jeszcze przed jej wyprawą do Australii. Dzięki Olu!
Wczoraj odwiedziliśmy wrocławskie ZOO. Było dość tłoczno, i chyba się starzeję, bo takie ludzkie zgromadzenia są dla mnie coraz bardziej uciążliwe. Poza tym, płaszczki niezmiennie pozostają na pierwszym miejscu wśród najbrzydszych i najbardziej odrażających zwierząt na świecie według B. Za to pingwiny i kotiki są ok.
niedziela, 16 sierpnia 2015
Na wypasie
Wczoraj - babski wieczór z filmem Woody'ego Allena. I orzeźwiające mojito.
Dziś plażing przy ogrodowym basenie. W tej chwili brakuje mi tylko kawy.
Podgoniłam trochę robótki, teraz pora na szydełkowe śpiące bobaski.
czwartek, 13 sierpnia 2015
środa, 12 sierpnia 2015
Butki
Trampki skończone. Dawno się tyle nie naprułam robótki, jak przy nich, mimo że mają tylko 7cm długości...
wtorek, 11 sierpnia 2015
W jednym łóżku
Na początku czułam się może trochę mało komfortowo - obce łóżko, upał, lepkie od potu ciało. Dawno nie leżałam z nikim w łóżku. Poczułam tęsknotę za bardzo odległymi czasami.
Nigdy nie leżałam z nią w łóżku. Jeszcze nigdy nie oglądałam z nią filmu w jednym łóżku. Z przyjaciółką.
Myślę, że dyskomfort wypływał stąd, że do tej pory ogladanie filmów w łóżku rezerwowałam dla męża, ale odkąd męża nie mam... rytuały czas zmienić. Wiele jest takich sytuacji, które przypominają mi dawne życie; wiele słów, moich zachowań w określonych sytuacjach. Muszę stwarzać dla nich nowe tło.
Jak na babski wieczór przystało, obejrzałyśmy "Gwiazd naszych winę". Ponoć twarda jestem, nie zaszlochałam. Ale wzruszyłam się, bo przypomniałam sobie chwile, kiedy kochałam tak szaleńczo, że z tęsknoty nie mogłam oddychać. I jeszcze te chwile, kiedy jadąc do pracy, miałam 10 minut, żeby się wypłakać, żeby nie rozkleić się w pracy. I płakałam tak, że ciało mnie bolało i nie mogłam złapać tchu. Dlatego rzadko płaczę na filmach, bo już tam byłam. I nie chcę jeszcze raz przeżywać z taką samą intensywnością fikcji, bo nie czuję katharsis, tylko zmęczenie.
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
Filmowo
Jest za gorąco, żeby tworzyć, więc nadrabiam zaległości filmowe. Na pierwszy rzut poszły filmy o muzyce. Tak mi się jakoś same ułożyły, kiedy na chybił trafił wybierałam tytuły z odręcznie sporządzonej listy. Zaczęłam w niedzielę od "Whiplash", filmu o przesuwaniu własnych granic w chorobliwym dążeniu do perfekcji. Mimowolnie porównywałam swój trwający kilkanaście lat związek z muzykiem, który w przeciwieństwie do głównego bohatera, nie potrafił dokonać wyboru. Potem długo wyczekiwany obraz Nicka Cave'a "20,000 dni na Ziemi". Nie jestem jego wierną fanką, ale zawsze podziwiałam ludzi, którzy potrafią oddać się swojej pasji no matter what i z takim szacunkiem traktują to, co robią. Potem "Immagine in Cornice" - zapis tygodniowej trasy koncertowej Pearl Jamu po Włoszech. Dziś przyszła kolej na "Still Alice" z Julianne Moore. Na razie nie jestem gotowa na żadną refleksję. A teraz podsłuchuję koncert Eddiego Veddera "Water on the Road". W głębi duszy pozostaję wierna niespokojnemu duchowi, który stanowi przeciwwagę dla mnie poukładanej, zasadniczej, grzecznej i posłusznej. Ciągnie mnie do niego.
A zaczęte robótki czekają; szydełkowe trampki rozmiar 7 cm, śpiący bobasek dla Motylka, króliczy koszyk z KotToOn'a...
Niewiele przywiozłam pamiątek z Londynu. Może dlatego, że to był mój trzeci raz. Ale zdobyłam to:-)
piątek, 7 sierpnia 2015
Wspomnienie chłodu
sobota, 1 sierpnia 2015
London Calling
Trudna to podróż. Niespodziewane kłopoty żołądkowe i człowiek chodzi jak zwłoki. A tu miasto czeka... Tak więc, dwa dni przewlekłam się z babcią i dwójką dzieciaków po głównych atrakcjach miasta marząc o ciepłym łóżku i skutecznym leku na ból żołądka. Na szczęście, dziś jest już lepiej, więc wracamy do zwiedzania.