Dziś po wizytach u alergologa i pediatry, gonitwie w pracy i szybkich zakupach, udało mi się nie spóźnić do muzeum. Oprócz ciosów mamuta i zabytkowego krosna, jest tam kilka sympatycznych pracowni, z równie sympatycznymi Paniami, dzięki pomocy których można sie wyżyć artystycznie. I tak w pracowni tkackiej, jak nazwa wskazuje, mamy tkactwo, ale także szydełkowanie, frywolitkę, koronkę koniakowską, czasem filcowanie, sutasz i decoupage. Na parterze są dwie pracownie: witrażowa i ceramiczna. Na witraże są kolejki, więc muszę się zapisac na przyszły rok. Póki co, zadomowiłam się w pracowni ceramicznej. Dziś kubeczki po raz drugi, a z resztek wykroiłam guziki, gwiazdki i malutkie serduszka. Po wyschnięciu trafią do pieca, a potem będą czekać na szkliwienie i ponowne wypalenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz